poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Niedziela Kapłańska

„Mamo, kto to jest?”-zapytała mała dziewczynka swoją mamę.
„Ksiądz” odpowiedziała mama.
„A kto to jest ksiądz?”-zapytała ponownie córeczka
„Człowiek, jak każdy inny”- odpowiedziała ponownie mama.
Ukochani!
„Kapłan-człowiek jak każdy inny”, to nie jest dobra definicja kapłana. Świadom swojej grzeszności i słabości, chcę powiedzieć, że kapłan jest człowiekiem i przebywa wśród ludzi, ale różni się nieco od innych. Różni się z tego względu, że jest NAZNACZONY CHRYSTUSEM. A to oznacza, że kapłan powinien być:
-Jego wyciągniętą ręką
-Jego otwartymi ustami
-Jego głosem
-świadkiem Jego miłości i troski
-szafarzem zbawienia, które On chce dać i daje wszystkim ludziom
Nie jestem schizofrenikiem, ale mam w sobie świadomość dwóch osób:
-JEDNEJ, która zupełnie niczym nie zasłużyła sobie aby być „przedłużeniem” Chrystusa czy „drugim Chrystusem” , a wręcz przeciwnie; czuję się osobą niegodną, słabą, grzeszną…. jak każdy inny.
-DRUGIEJ, tej wielkiej osoby, bo kapłaństwo jest wielkie, Chrystus jest wielki, Bóg jest wielki…. Świadomość osoby, która otrzymała specjalne uprawnienia, obowiązki, możliwości i to co najważniejsze a zarazem najcięższe: odpowiedzialność.
Popatrzmy w przeszłość. XX wieków temu pytali Jezusa Chrystusa: „Mistrzu-gdzie mieszkasz?” A On odpowiadał: ”Chodźcie, a zobaczycie…”. I szli tam, gdzie najgłośniej ich wołali ; trędowaci, niewidomi, chromi…
Poszli i zobaczyli, że mieszka między celnikami , między tymi, którzy najbardziej potrzebują lekarza dusz, między tymi, którzy Go kochają i tymi, którzy knują spisek przeciw niemu
Poszli i zobaczyli, że mieszkaniem Jezusa są drogi izraelskie na których nauczał, że jego matką i braćmi są ci, którzy słuchają Słowa Bożego i wypełniają je. Zobaczyli, że nawet na swe Ostatnie Wielkoczwartkowe Wieczerzowanie zaprosił ich do wypożyczonego mieszkania.
A jak jest dzisiaj? Słyszą głos: ”Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”…
I Idą: do spragnionych prawdziwej Miłości, zgłodniałych słowa Prawdy, wołających o cud, o pomnożenie łaski. Idą do ciasnej celi zakonnej, albo na plebanię, którą po jakimś czasie opuszczą, by w posłuszeństwie biskupowi udać się na drugi koniec diecezji czy nawet na krańce świata…. Tych, którzy chcą zobaczyć gdzie dziś mieszka prowadzi przed tabernakulum, do szkoły na katechizację, do posługi w kancelarii parafialnej, a także za biurko, by sporą ilość czasu poświęcić na przygotowanie kazania czy katechezy….
A co w zamian za to? Np. idąc ulicami miasta można na murach przeczytać: „księża na księżyc”. Pozwolę sobie przywołać w tym miejscu słowa autora Księgi Mądrości, że „złoto w porównaniu z kapłaństwem jest garścią piasku, srebro ma wartość błota….”
A ks. Jan Twardowski pisał: „własnego kapłaństwa się boję, własnego kapłaństwa się lękam. Przed moim kapłaństwem w proch padam, przed moim kapłaństwem klękam…”
W książce „Porozmawiajmy spokojnie o księżach” zastanowienie wzbudzają ostatnie jej strony pisane odręcznie przez autora, któremu bardzo zależy aby w szczególny sposób przemówiły do czytelnika: „Być może i Tobie jakiś kapłan sprawił przykrość. A może tylko widziałeś lub słyszałeś coś, co Cię zabolało, zgorszyło. A może spotkało to nie Ciebie, ale kogoś z Twojej rodziny czy otoczenia. I w konsekwencji ten ktoś obraził się, odszedł od Kościoła. Może masz takiego człowieka. Otóż, jeżeli tak było, to chciałem powiedzieć Tobie lub prosić Cię, byś powiedział to w moim imieniu tamtemu człowiekowi. Chciałem powiedzieć słowo: przepraszam. Przepraszam za tamtą sytuację. I proszę, żebyś wrócił, żeby on wrócił. Czy mogę obiecać, że teraz są już w Kościele sami wspaniali, dobrzy księża, i że już tak pozostanie? Nie, nie mogę tego obiecać. Tak, jak nikt nikomu w normalnej rodzinie nie może obiecać, że nigdy nikt nie krzyknie, nie zdenerwuje się, że będzie zawsze na miejscu i nie zawiedzie. Ale mam też jedną prośbę. Jeśli Ty obmawiałeś, oczerniałeś, rozbijałeś tę świętą jedność Kościoła, to też przeproś. Tego konkretnego księdza, lub złóż swoje „przepraszam” na ręce kapłana, którego spotkasz w konfesjonale. Tak, jak ja składam swoje „przepraszam” na Twoje ręce jako przedstawiciel tej licznej rodziny moich świeckich braci i sióstr, tak Ty złóż swoje słowo na ręce tego kapłana, który jest jednym z wielotysięcznej rodziny Twoich braci księży. Dlaczego o to wszystko proszę? Bo jeśli Ty i ja chcemy być uczniami Jezusa, to otaczając Chrystusowy ołtarz, często wspólnie będziemy odmawiać modlitwę Pańską. A są tam słowa „Ojcze nasz”. „Ojcze nasz” księży i świeckich. Ten sam, do którego wołamy: „Ojcze nasz. Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.
Matko usłysz
Matko wysłuchaj
Matko ubłagaj

4 komentarze:

  1. Gratuluję Ci nowej, odważnej inicjatywy! Ciekawe kazania, choć inaczej się czyta a inaczej słucha. Wolałbym posłuchać! Pzdr!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda na to, że i Księdza mogę zostawić swój uśmiech jako podziękowanie za piękne kazanie. :)
    Bóg zapłać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne: mądre i znakomicie skomponowane. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. PRZEPIĘKNE to...
    dziekuję..

    OdpowiedzUsuń